Strona główna FELIETONY Bar po polsku, czyli co pijemy najczęściej

    Bar po polsku, czyli co pijemy najczęściej

    1577
    0
    co-pija-polacy

    [kkstarratings]Typowy Polak w typowym barze. Gdzie, w jakich okolicznościach i o której godzinie go tam znaleźć? Zawsze, wszędzie, a i sytuacja nie gra większej roli. Odwiedzamy bary z powodu całej różnorodnej gamy emocji. Od euforii, po apoteozę smutku i złości względem kogoś, kto zrujnował nam dzień czy nawet plan naszego życia. Każde wydarzenie z życia działa inaczej. Czy ma to wpływ na wybór alkoholi, gdy już siedzimy na stołku barowym?

    Na pewno tak – w końcu, idąc do baru mamy ustalony plan, w jakiej cenie i do jakiego stanu zamierzamy się doprowadzić. Brzmi trywialnie, ale prawda jest taka, że ustalamy swój cel. Czasem jednak, w przypływie naprawdę silnych emocji, po prostu zamawiamy u barmana drinka numer 1 lub kolejkę dla będących w podobnym humorze tudzież po prostu wykorzystujących sytuację towarzyszy niedoli. Reszta już pójdzie gładko. Chyba, że wyrwie nas z zamyślonego stanu nagły telefon narzeczonej, która ni stąd ni zowąd stwierdzi, że opuszczenie mieszkania po wyrzuceniu wszystkich rzeczy z balkonu nie było jej najlepszym pomysłem w życiu. Wtedy na barze pozostanie tylko niedopity drink. W zasadzie zdrowiej. Jednak nie każda historia ma takie zakończenie.

    nawyki polakow

    Rola barmana

    Zasięgnęłam języka o tym, jak i co pijemy – sięgnęłam w tym celu do kilku źródeł informacji. Oczywiście, w tej dziedzinie ekspertem jest nie kto inny jak barman. To on podaje codziennie kilkadziesiąt zamówień niecierpliwym klientom chcącym ukoić swoje nadwyrężone całodniowym stresem nerwy. Faktem jest również, że nie tylko w popularnych serialach barmani są dla zdesperowanych kimś, kto wysłucha wszystkich zmartwień; jest namiastką psychologa. I to jakiego psychologa! Niektórzy są naprawdę dobrzy w tym fachu. Przynajmniej według oceny klientów. Empatia i umiejętność słuchania to pożądane cechy na tym stanowisku.

    Barman barmanem, a przyzwyczajenia i nawyki Polaków przy barze to inna sprawa.

    Co najczęściej zamawiamy?

    Jak wspominałam, zależy od humoru. Autorka tekstu będzie bardzo zadowolona, jeśli w komentarzach pojawią się Wasze sugestie. 🙂 Polak w chwili nerwów i zgryzoty nie wybrzydza – wódka jest najczęściej wybieraną opcją. Po whisky sięgamy zdecydowanie rzadziej, zupełnie jak po drinki z gatunku tych bardziej wymyślnych. Kobiecy wybór jest z reguły bardziej skierowany w stronę kolorowych drinków. Wódka idzie w odstawkę ze względów smakowych. Shoty zyskują na częstotliwości opuszczania barowej lady. Oczywiście, panie preferują również czystą – przecież to nie sprawia jakiejś ogromnej różnicy. Zwłaszcza cztery kolejki później.

    co-pija-polacyTeraz idziemy w bajlando. Jakie drinki rządzą na barach w krakowskich klubach? Poza pięćdziesiątką czy setką połączoną z colą, sokiem pomarańczowym lub innym słodkim napojem, zdecydowanie prym wiedzie Mojito. Podobno druga, co do popularności jest Margarita. Dalej plasuje się Sex on the beach, następnie Pina Colada, Cosmopolitan oraz Tequila Sunrise (tak, tak, studenccy idole, Bracia Figo Fagot nie wspominają o niej jedynie przypadkiem). Można wymienić jeszcze kilkanaście rodzajów drinków, które cieszą się równie niesłabnącą popularnością. Od drinków zwykle subtelnie zaczynamy. W ciągu całej nocy Polacy zmieszają jeszcze nie jeden trunek. Najczęściej jednak kończy się na shotach z wódką.

    Jako że niedawno po raz kolejny postanowiłam odświeżyć sobie jeden z moich ulubionych filmów mistrza czarnego humoru, Quentina Tarantino, pod tytułem „Bękarty wojny”(polecam na jesienne wieczory!), przypomniał mi się jeszcze jeden, poniekąd ważny aspekt barowych zwyczajów. Jedna ze scen rozgrywa się w pubie. Amerykański oficer, mimo usilnych starań oraz dość dobrej znajomości języka, pozwala rozszyfrować wrogom swoją „niemiecką” tożsamość. Dlaczego się tak dzieje? Otóż zamawia dla siebie i towarzyszy trzy drinki. Zamiast niemieckiego sposobu zamówienia ich, czyli wyciągnięcia w górę trzech kolejnych palców, zaczynając od kciuka, z przyzwyczajenia stosuje amerykańską metodę. Pokazanie ilości zamówionych napojów określa bowiem tymi bardziej „środkowymi” palcami, trzema kolejnymi, licząc od wskazującego. W Polsce stosujemy zwykle niemiecką wersję. Cóż, ten przykład pokazuje, że historia oddziałuje nawet na tak mało istotne rzeczy. Potwierdza również, co może nie brzmi najprzyjemniej w perspektywie wcześniej przywołanej wojny, że alkohol i wspólna kultura picia łączy nawet najbardziej odmiennych ludzi i narody.

     

    Autorem tekstu jest: Katarzyna Chudzik

    Chcesz opublikować swój artykuł? Dołącz do nas!


    Polecane artykuły:

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Wpisz treść komentarza
    Proszę podać swoje imię tutaj
    Captcha verification failed!
    Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!