[kkstarratings]Radlery pojawiły się na polskim rynku kilka lat temu, szybko zdobywając popularność. Konserwatywni amatorzy piwa twierdzą, że takiego rodzaju napojów do grona złocistych trunków zaliczać nie można, jednak fakty nie kłamią – radler jest produkowany z piwa.
Zazwyczaj miesza się je z cytrusową lemoniadą w proporcjach 60/40, z przewagą jasnego piwa. Czasami lemoniadę zastąpić mogą inne napoje bezalkoholowe. Stosunek trunku do drugiego składnika też może się różnić – w tworzeniu radlerów panuje dość duża swoboda. Warto jednak pamiętać, że piwo smakowe to nie to samo. Te aromatyzowane mają taką samą zawartość alkoholu, co tradycyjne. Radler natomiast posiada niższą zawartość procentów.
Napój ten wywodzi się z południowych Niemiec i jest dość młody – powstał około 100 lat temu. Historia głosi, że Bawarczyk, właściciel gospody w Alpach, musiał napoić grupę rowerzystów, którzy u niego gościli. Nie chciał mieszać piwa z wodą, więc dodał do niego sok cytrynowy i tak powstał Radlermass, gdzie „radler” oznacza cyklistę, a „mass” litr piwa. Inna znana w Polsce nazwa tych napojów – shandy – wywodzi się z Irlandii.
Radlery są orzeźwiające i szybko gaszą pragnienie. Dzięki temu największą popularnością cieszą się latem, w wakacje. Są one częściej doceniane przez kobiety, gdyż goryczka charakterystyczna dla tradycyjnych piw jest w nich znacznie słabsza. Oprócz kupnych trunków tego typu, w niektórych pubach można spotkać się z praktyką mieszania piwa z lemoniadą na świeżo.
Wiemy, już, że bazą radlerów jest piwo, ale czy w takim razie sam radler to jeszcze piwo, czy powinno się go zaliczać do osobnej grupy trunków? Moim zdaniem, ze względu na metodę tworzenia tego napoju, można go klasyfikować jako piwo. Jednocześnie dodatek lemoniady sprawia, że smakowo nie przypomina on do końca swojego „przodka”. Najlepiej po prostu nazywać go radlerem i cieszyć się jego walorami smakowymi i orzeźwiającymi, tak różnymi od klasycznych piw.
Kilka lat temu marki piwne w Polsce wpadły w istny szał radlerowy i praktycznie każda popularna firma wypuściła na rynek swoją wersję tego trunku. Warto dać im szansę i przekonać się, czy jest to propozycja dla nas, zwłaszcza, że powoli idzie wiosna i do wakacji już niedaleko.
Autor: Alexa Trachim
Chcesz opublikować swój artykuł? Dołącz do nas!
Radlery są takim samym stopniu piwem jak słodzone i aromatyzowane napoje udające wodę. Niby stały blisko prawdziwego piwa ale tak naprawdę to ukłon w stronę mniej wymagających klientów, który każdy smak przykrywają słodyczą. To samo dzieje się w przypadku aromatyzowanych wódek, ni to likier, ni to coś mocniejszego, taki zagzajer zaprojektowany żeby na drugi dzień ostatnie siły z człowieka wyssać.
Niech sobie istnieją ale powinni zakazać używania terminu „piwo” w przypadku tych napoi.
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że radlery to piwo. To że są z niego wytwarzane, od razu piwem ich nie czyni. To tak samo jak polewać świniaka piwem i powiedzieć, że świniak jest przez to piwem. Piwo nadaje tylko smaku, jest bazą, ale w przypadku radlerów, które przecież mają domieszkę przesłodzonej lemoniady, trzeba nazywać je po prostu radlerami czy tam shandy (proporcje fifty fifty) jako gatunkiem.
Piwo może być co najwyżej smakowe, ale tutaj wchodzimy w inny obszar, nie radlerowy, bo piwo smakowe to piwo z aromatami i z odpowiednią ilością procentów. Także ten… Radler to nie piwo, radze sobie to zakonotować 🙂