W Kentucky, jednym ze stanów USA, uprawia się m.in. tytoń i kukurydzę. Kiedy myślę „tytoń”, widzę siebie z aromatyczną fajką nabitą maksymalnie, a kiedy myślę „kukurydza”, w mojej dłoni pojawia się kieliszek whisky. Siedzę na drewnianej werandzie, a obok biegają duże, chude psy.
Zadziwiające, jakie obrazy podpowiada wyobraźnia. I jak logiczne, jeśli zderzy się je właśnie z Jim Beam.
Bursztynowy bourbon, znany chyba każdemu, a ceniony na pewno na całym świecie, co jakiś czas konkuruje z Jackiem Danielsem na imprezach. Zdecydowany w smaku, trochę dziwny w zapachu (za każdym razem, kiedy wącham zawartość kieliszka z tą whisky, przypomina mi się zapach mojego śp. chomika), ma w sobie coś, co przyciąga i każe do niego wracać. To chyba ta niemożność całkowitego określenia smaku. Przez różne przymiotniki można go sobie przybliżać, ale ciągle pozostaje coś nieuchwytnego do zdefiniowania. W tym chyba tkwi siła każdej whisky.
Bourbon Jim Beam produkowany jest od XVIII wieku, a pierwsza beczka została sprzedana w 1795 roku. Od tamtego czasu receptura była przekazywana następnym pokoleniom rodziny. W tej chwili jest przechowywana w banku w Kentucky.
Wiadomo jednak, że tak jak inne whisky, Jim Beam dojrzewa w dębowych beczkach. Ponoć drożdże, które dodaje się do alkoholu, pochodzą z prywatnych zapasów familii. Jeśli komukolwiek zdarzy się być kiedyś w tamtych rejonach, od 1999 roku działa tam tzw. „Mekka mocnego alkoholu”, czyli „Kentucky Bourbon Trail”. Można zwiedzać wielkie gorzelnie, w tym Jim Beam.
Jim Bean ocena
Jim Bean White Label to solidny wybór dla każdego, kto chce spróbować amerykańskiego bourbonu bez wydawania fortuny. To taki „solidny średniak” – nie zachwyca, ale też nie rozczarowuje. Możesz go pić w różny sposób i zawsze dostarczy przyzwoitego doświadczenia. Więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji, warto spróbować.
Jak dla mnie zwykły bimber. Tylko drogi
Najbardziej kozackie whisky. Szczególnie odmiana Red Stag zasługuje na uznanie.
Jak komuś zasmakuje zwykły Jim, musi spróbować Blacka – esencja smaku, polecam.
szkoda, że wraz z agresywnym marketingiem spadła jakość. 🙁
Po Jim Beam’a sięgam dość często i nie odnotowałem spadku jakości. JB w nowej, kanciastej butelce jeszcze nie piłem. Być może trafiła się jakaś gorsza partia lub faktycznie spadła jakość wraz z nowym designem butelek. Muszę spróbować wersji aktualnie dostępnej w sprzedaży.
Co do samego JB dla mnie jest to ulubiony bourbon. Mimo młodego wieku oraz pewnej szorstkości, JB łączy w sobie wszystkie cechy charakterystyczne dla tego alkoholu. Warto spróbować choć raz i samemu ocenić 🙂
Pijalny bourbon – można śmiało po niego sięgać. Do drinków szkoda czegoś droższego.
Uwaga! Spadek jakości. Pije go od lat, ale w tym roku Jim Beam przestał istnieć. To zwykły bimber…
co za barany stwierdziły spadek jakości? może ktos wam naszczał do butelki?
Hmm moze nie spadek jakosci, ale moze mieli gdzies trefny towar… bo sam natrafilem na tragiczna butelke, zapach sprytu, po 3 szklankach oczy bolaly jak od spawarki, a na drugi dzien glowa chciala eksplodowac, od tego czasu juz nie kupilem tego trunku i boje sie zaryzykowac…
Uraczyłem sie dzisiaj dwoma szklaneczkami i faktycznie to co koledzy wyżej piszą. Zapach szpyrytu i ból głowy po gdzoinie. Conajmniej dziwne.
smak farby olejnej, rzyganie zapewnione, kupiony w TESCO
potwierdzam….nie moglem wrócic do domu…brało mnie góra…od tamtej pory wybieram oranżade hellena
Kapitalny smak. Na czysto najlepszy , bez żadnych dodatków.
Wczorajsze otworzenie kupionego parę dni temu Jima zaowocowało zdziwieniem: fałszywka! Znany zapach burbona ledwo ledwo wyczuwalny, smak natomiast jakościowo podłej wódki, zabarwionej czymś tam. Może notkę przeczyta ktoś odpowiedzialny za rynek w Polsce i machnie dalej do producenta. W moim odczuciu pięć dych do tyłu, tym napitkiem nie będę się maltretował, po prostu więcej go nie kupię.
A gdzie kupiony?
ryneczek lidla na dziesieciolecia
Podobne odczucia, choć 2 lata później. Kupiony w Lidl przed tygodniem, butla 1L. Piłem Jima nie raz wcześniej (nie tak dawno, w przeciągu roku na pewno) i nigdy tak nie smakował – ziołowy posmak herbaciany, wszystko jakby na marnym przemysłowym bimbrze, nie przypomina burbona. Nawet z colą to czuć i nie wchodzi. Zdziwienie.
Miałem to samo. Pierwszy raz pół roku temu – kupiony w Kauflandzie. Następna butla po miesiącu też Kaufland. Następna z TopMarket też dno. Zawsze to samo – ostry smak kiepskiej gorzałki, przymulenie po wypiciu i dość specyficzny kac, który ze względu na niewielką wypitą ilość w ogóle nie powinien się pojawić.
W międzyczasie wygrzebałem u ojca jakąś starą zapomnianą flaszkę i z nią wszystko było w porządku.
Zauważyłem to pewną zniewieściałość preferencji Panów/Pań , których smak jest osadzony wyraźnie jeśli nie na prunelkach, to na francuskich koGniakach. Otóż nie , Beam to typowo ameryakański zajzajer , albo płyn do lutownicy. Jęsli oczekujecie czegś innego to sugeruję jogurt owocowy z biedronki – bo jesli chodzio mnie, to chwalę sobie – i polecam
Jim Beam, doceniam markę, ale jabłkowy JB to kompletna porażka dobrego alkoholu. Kupując myślałam, że to naturalna nuta jabłkowa w dobrym alkoholu. Okazało się, że to aromat zielonego jabłka smakujący tak samo jak w gumie do żucia i najniższej jakości napojach. Aż mi się wierzyć nie chce, że można tak „upodlić” dość dobry trunek.
Lira jakich mało. Najtańsze marketowe bourbony są lepsze od tego syfu
No i ja trafiłem na dziwny towar. Buletka 1 L, kupiona w Biedronce. Smak przedziwny, samo otwarcie bulelki dało po nosie spirytem. Nie dopiłem, stoi pół butelki i nie mam chęci tego próbować raz jeszcze Szukałem co może być nie tak i trafiłem tutaj, widzę że nie tylko jak trafiłem na coś zupełnie innego niż wcześniejsze butelki. Poszedłem do zwykłego sklepu pooglądać butelki i to co mu się rzuciło w oczy to nr partii: na mojej butelce ledwo widoczny na szkle, szarymi napisami, widoczny tylko przy patrzeniu z bardzo bliska i pod światło. Inaczej wogole go nie widać. Na butelkach ze zwykłego sklepu normalny napis z numerem, czytelny, biały, wyraźny druk.