Kord Quintupel – prolog.
Browaru rzemieślniczego Jan Olbracht z Piotrkowa Trybunalskiego chyba nie trzeba przedstawiać. Na tapetę dziś biorę piwo Kord leżakowane w beczkach po starym dobrym Jacku. W serii ukazały się też inne długo leżakowane w beczkach po burbonie, koniaku i brandy. Od samego początku czuć, że mamy do czynienia z klasą premium alkoholu craftowego. Butelka, prosta, smukła i elegancka o pojemności 370 ml. Etykieta w neutralnych barwach, minimalistyczna ze złotym logo. Wszystko ładnie ze sobą współgra. Wewnątrz dwunastoprocentowe połączenie dwóch nietuzinkowych gatunków piw – angielskiego Barley Wine i belgijskiego Quadrupla. Czuć ekscytację przed samym otwarciem.
Kord Quintupel – esencja.
Pierwsze aromaty to daktyle i rodzynki, które doprawione są słodkim karmelem, a wszystko przeplatane… ostrymi uderzeniami alkoholu, przyznam że niezbyt przyjemne zaskoczenie, ale przy tej zawartości „procentów” i leżakowaniu w beczce po whiskey, chyba usprawiedliwione. Po nalaniu naszym oczom ukazuje swój ciemny, piękny kolor gdzieś pomiędzy herbatą, a kawą. Niestety taka moc powoduje, że piwo nie uraczy nas gęstą pianą, ale za sprawą smaku wybaczam wszystko. Pierwszy łyk i jestem urzeczony słodyczą, przez którą przebijają się winogrona okraszone karmelem i wyraźną ale nie dominującą nutą korzenną. Goryczki praktycznie brak, ale to barley wine, więc nie narzekam. Finisz to już zdecydowanie efekt długiego leżakowania w beczce po whisky, mocno wyczuwalny alkohol, ale nieagresywny, przyjemny, dodający trunkowi charakteru.
Kord Quintupel – epilog.
Kord Whiskey to bardzo złożone piwo, niejednokrotnie zaskakuje kompozycją smaków i aromatów. Nie jest przy tym przekombinowane i wszystko w nim gra jak należy. Urzeka swoją finezją i powala mocą. Cena też jest adekwatna i niestety wysoka, bo buteleczka 370ml to już około 30 zł. Niemniej kompensowana jest naprawdę wysoką jakością i aż ciekawy jestem pozostałych trzech wariantów. Mocne 4,5/5