Störtebeker Whisky-Bier to piwo dla prawdziwych piratów i wielbicieli whisky’owych aromatów.
Bardzo ładna bursztynowa barwa, piwo nieklarowne, ale delikatnie mętne. Piana nietrwała i żółta tworzy rozerwaną siatkę na powierzchni i taka bąbelkowata siedzi na szkle do końca konsumpcji. W zapachu wyczuwalny przede wszystkim dym torfowy z lekkim podpiciem karmelowym. W smaku wyraźnie czuć, że jest to piwo z nutą wędzonki podbite słodkim karmelem – na pierwszym planie odczuwa się aromat dymny, a zaraz za nim idzie słodycz.
Sam alkohol nie jest wyczuwalny – może w trakcie picia i ogrzewania szklanicy w dłoni staje się bardziej wyrazisty, ale na pewno nie jest przytłaczający. Goryczy w sumie w tym piwie nie ma za wiele – jest to bardziej słodowe piwo wędzone z minimalną goryczką.
Dodam jeszcze, że nie jest to piwo specjalnie mocne w aromacie czy treściwe – nie zadręcza kubków smakowych, nawet niektórzy mogą mieć wrażenie, że jest „rozmyte” vel wodniste. I to moim zdaniem jest na plus.
Piwo mi smakowało, ale wiem, że nie ma wielu zwolenników. Odrzuca przede wszystkim posmak torfowy (takie mokre drewno, jakby ktoś nie wiedział) i „dymność”. Nie każdy bowiem jest wielbicielem takich smaków i nie każdy lubi whisky torfowe (tak, jest takie coś; osobiście nie piłam – podobno najlepszym reprezentantem jest Bruichladdich Octomore), ale ja wystawiam ocenę 4/5, bo to dość ciekawa przygoda degustacyjna.
Störtebeker Whisky-Bier – pirackie piwo dla prawdziwych korsarzy, którym nie obce jest picie whisky prosto z beczki. Arrr!
Alkohol 9%. Ekstrakt 20.5.